Emma Woodhouse jest piękną i inteligentną kobietą. Celem jej życia jest sprawić, aby wszyscy wokół niej byli szczęśliwi tak jak ona. Wyswatała już swoją długoletnią opiekunkę i teraz bierze pod skrzydła prostolinijną Hariet. Pragnie znaleźć jej męża, który zapewniłby jej odpowiednią przyszłość. Nawet się nie spodziewa, że i ją dopadnie miłość w osobie długoletniego przyjaciela domu.
To właśnie ten film zachęcił mnie do przeczytania książki. I chociaż to luźna adaptacja z przesłodzoną fabułą, to jednak lubię do niego wracać. Piękne plenery, piękne stroje i muzyka, cudowny Pan Knightley... Uważam, że to właśnie Jeremy Northam swoją rolą "skradł" całe show, bo wręcz idealnie nadaje się do roli...
Bo po seansie tego filmu z właśnie tego powodu (Oscara za muzykę) mam wrażenie, że chodziło o nagrodzenie kobiety, która owszem stworzyła wiele ciekawych kompozycji (Czekolada, Bagger Vance, uśmiech Mony Lizy, Księżna), ale nic szczególnie nie zapadło mi w pamięć.