Buckaroo Bazai (Peter Weller) to najsławniejszy człowiek na świecie, o iście renesansowej skali talentów - jest najlepszym na całej Ziemi neurochirurgiem, naukowcem, tajnym agentem i piosenkarzem rock and rollowym. To jego się wzywa, gdy coś jest niemożliwe do wykonania. Aktualnie Buckaroo pracuje nad "ósmym wymiarem". Eksperymenty mają
...mylicie się :D
przecież widać, że jest żartobliwy, głupawy i jest to zamierzone, bo też mam wrażenie, że ten
reżyser ma to w zwyczaju. Co więcej, powołując się na wikipedię (najlepszy z autorytetów), ten film
jest PARODIĄ filmów sci-fi z tamtych lat.
Po obejrzeniu Ready Player One, okazało się, że mam sporo takich starych perełek do nadrobienia. Główny bohater przebrał się za Buckaroo Banzai w jednej ze scen i uświadomiłem sobie, że w ogóle nie kojarzę tego tytułu. Powie mi ktoś, czy warto to nadrobić? ;)
Po obejrzeniu i przeczytaniu "Player One" oraz nawiązaniach, chciałem to obejrzeć. Niestety jak w tytule, ogromnie się zawiodłem. Spodziewałem się, bardziej ustabilizowanego scenariusza i jakiejś harmonii wątków. Nie wiem, czy taki był zamysł - jeśli tak, to najwidoczniej do mnie nie trafił.
Na plus muzyka...