Serial R E W E L A C J A
z ręka na sercu polecam go każdemu. Muzyka jest majstersztykiem - pierwszy raz słyszałam wszystkie utwory, a miałam wrażenie jakby były idealnie dobrane do scen i gdybym miała wybór soundtracku to dokonałabym takiego samego jak pracownicy nad serialem...
Zdecydowanie mroczny, zimny, wciągający przez co nie zwraca się uwagę na 'piekny' niemiecki
to fakt, muzyka przykuwa uwagę
w ogóle to jest dobry serial na dobre nagłośnienie :) polecam podkręcić bas :D
nie lubię niemieckich produkcji, ale tutaj w ogóle nie zwraca się uwagi na ich język
serial wbija w fotel, otwarcie stwierdzam, że obecnie zajmuje on moje pierwsze miejsce
Czemu? Niemiecki jest piękny, a tutaj niezwykle wpasowuje się w klimat :) Straszne jest to, że serial wypuścili z angielskim dubbingiem, co kompletnie niszczy nastrój.
Tak. Niemiecki jest piękny. Tak piękny, że jak tamten facet wygłaszał przemówienie o budowie elektrowni atomowej, to dla mnie równie dobrze mogło być o produkcji broni nuklearnej i podboju świata. Serial świetny, ale język niemiecki... Dla mnie nigdy piękny nie będzie.
Polecam posłuchać duńskiego albo szwedzkiego, wtedy niemiecki automatycznie nabierze więcej uroku i sensu:D
:) Niemiecki moim zdaniem jest ładniejszy od Angielskiego ale to kwestia gustu
Nie zgadzam się z tym. I nie chodzi mi o samo słownictwo, bardziej o wymowę, sposób akcentowania. Niemiecki cały czas wydaje mi się taki zorganizowany, zdyscyplinowany, zimny, ale jednocześnie arogancki. Może to przez to, że w dzieciństwie oglądałem pełno filmów czy seriali wojennych, w których wiadomo jak byli przedstawieni Niemcy. Za to widziałem parę filmów skandynawskich i jakoś nie miałem takiego wrażenia, słuchając ich języka. Był dla mnie bardziej obcy, trudniejszy, ale nie budził tak negatywnych odczuć.
Samo to, że angielski jest językiem miękkim a niemiecki twardym powoduje takie wrażenie u kogoś kto na codzień nie używa ww. języków:)
Gdyby niemiecki był piękniejszy od angielskiego to właśnie on zdominowałby branżę muzyczną na świecie a jest odwrotnie, co więcej, piosenkarze sami twierdzą, że po niemiecku śpiewać się po prostu nie da (żeby było to pozytywnie odbierane przez większość ludzi), wyjątek jedyny jak dla mnie to Rammstein, gdzie muzyka stworzona jest pod ten właśnie język. Mam ten sam odbiór niemieckiego co kinomanpl.
Po niemiecku śpiewać się nie da? Powiedz to tym, którzy wykonują kantaty Bacha albo Pasje. Jakoś dają radę. I to jak!
Czepianie się proszę Pana.
Przecież powyżej mowa była o muzyce pop-ularnej, czyli dla większości i tą właśnie zdominował angielski.
Nikt tu nie mówił o muzyce poważnej czy bawarskich przyśpiewkach.
Pozdrawiam
Rammstein posłużyli się muzycznym stylem stworzonym lata przed ich powstaniem przez niemieckie trio Oomph!. Polecam serdecznie, kawał rewelacyjnego industrial metalu.
Też uwielbiam język niemiecki i uważam że świetnie wpasowuje się w klimat serialu.
A co do dubbingu...dla mnie to brak szacunku dla aktora, jednak język, głos, emocje, tonacja to połowa jak nie więcej jego roboty, a dubbing to wszystko zabija, dubbing nigdy nie zastąpi oryginału, nie wiem po cholerę w ogóle coś takiego powstało, może w bajkach ma to jakiś sens ale w filmach/serialach nie ma.
O tak. A jeszcze jak jest ciekawa ścieżka dźwiękowa czy tym bardziej film o muzyce, to dubbing czy lektor są po prostu barbarzyństwem. Np. dawno temu obejrzałem "The Doors" z lektorem. Byłem zachwycony. Ale jak obejrzałem z napisami i wtedy mogłem się dokładnie wsłuchać w muzykę... Bez porównania. Podobnie z "Władcą Pierścieni", "Gwiezdnymi Wojnami", czy filmami z muzyką Ennio Morricone. Tego nie da się w pełni docenić i poczuć, jak się ogląda film z "zakłóceniami" (lektor albo dubbing).
akurat mi lektor zazwyczaj nie przeszkadza, nie zakłóca tła, nie zagłusza aktorów czy muzyki.
A jesteśmy jednym z niewielu krajów, który nie dubbinguje wszystkiego... oby tak zostało;)
A propos dubbingu..
Pamiętam jak dawno temu będąc w Niemczech oglądałam starą polską komedię - Seksmisja - w ich dubbingu. Niemiecki dubbing zabił film (myślę, że każdy by to zrobił, ale niemiecki zrobił to wyraziście). Niemcy oglądający razem ze mną mieli wątpliwości czy to komedia, bo dubbingowany Stuhr, wcale nie był zabawny.. kompletnie nie było jego energii ani emocji..
Pozdrawiam
Zgadzam się, dubbing w filmie nie-animowanym to coś okropnego, a właśnie Niemcy dubbingują wszystko ;p To takiego pytanie, jako że jesteś miłośniczką niemieckiego: gdyby Dark był np. duński lub szwedzki wolałabyś go w wersji zdubingowanej na niemiecki czy oryginał? ;)
jasne że oryginał jest zawsze najlepszy, jak pisałam dubbing to dla mnie brak szacunku dla aktorów, nie wiem jak niemcy dubbingują, nigdy nie oglądałam niczego z niemieckim dubbingiem i mnie to nie interesuje
Tu akurat język niemiecki pasuje świetnie, jakiś skandynawski język też by pasował, mają podobne brzmienie, całe szczęście nie jest angielski, bo bym się pewnie nawet za ten serial nie zabierała, przejadł mi się, mam dosyć pozaczynanych anglojęzycznych seriali, więcej mi się nie chce :D
Jak jeszcze miałam starą kablówkę w latach 2000, gdzie przeważały niemieckie kanały (VIVA itp), to oglądałam tam raz na chyba Pro7 "Titanica" i "Kevina samego w domu". Straszna trauma, nie polecam. Ale ogólnie na youtubie są zawsze fragmenty jakichś filmów albo seriali z ichnim dubbingiem.
Urosło dziecko i pyta: jaki serial mama polecasz?. Obejrzałam z córka drugi raz od deski do deski z tak samo zapartym tchem. I fakt niemiecki jest piękny. W końcu to język Rilkego i Goethego.
A mnie zastanawia jedna rzecz, Jonas dał rade wrócić do "swoich czasów" dlaczego jemu się udało, to czemu dziecko nie wróciło (w sensie jego ojciec)? Nie miał mapy i dlatego? Fajny pomysł na ukazanie dwóch równoległych wątków na ekranie, to samo miejsce ale w innym czasie... jestem po 7 odcinku, nie buszuje po forum, bo nie chce sobie zrobić spoilerów zbyt dużo :(
Moim zdaniem dokładnie dlatego. Mikkel nie miał mapy, Jonas też początkowo długo szukał przejścia, dopóki nie zostało zaznaczone na mapie. Wtedy wiedział dokąd się kierować i jak trafić do przeszłości.
No dobra, ale skoro Jonas wrócił, to czemu nie mógł zabrać ze sobą Mikkela? Nagle przechodząc przez drzwi by zniknął (wymazując swoją egzystencję?). Wg mnie po prostu by wrócili. Bo tak to wychodzi na to, że to jest pętla i wszystko się powtarza. Kolejna sprawa - smsy, którzy dostali wszyscy w miasteczku w pierwszym odcinku. O co w tym chodziło? I jeszcze jedna rzecz, najbardziej nielogiczna wg mnie - w 86' ci ludzie widzieli jak wygląda Mikkel, był nawet na zdjęciach klasowych. I potem w 2019 co ludzie nie skojarzyli, że ten dzieciak wygląda tak samo? Jego żona widziała, że sąsiadom urodził się taki chłopak i wygląda tak samo jak jej mąż, kiedy go poznawała te 30 lat temu.
A powiedz mi czy ty pamiętał byś twarze dzieciaka po 30 latach ? Odpowiedz jest jedna NIE druga sprawa może zona myślała ze jej mąż zrobił dziecko sąsiadce i dlatego je podobny do ojca (jej męża)
czy pamiętałbym? tak mi się wydaje. Zwłaszcza, że to byłby mój mąż. Druga opcja jest bardziej prawdopodobna.
Akurat nie twarz bliskiej osoby. To też jest dla mnie strasznie naciągane. Ja doskonale pamiętam twarze bliskich sprzed 20 lat a nawet osób z którymi chodziłem do podstawówki, choć nie mam z nimi kontaktu (nawet przez fb) od prawie dwóch dekad.
Jakby Jonas go zabrał ze sobą to Mikkel nie poznałby Hannah i nie urodziłby się z tego Jonas, także podejrzewam, że by zniknął
A jednocześnie oni byli w 86 obecni też, i Jonas i mały Mikkel (czyli ojciec Jonasa jako dziecko).
Nieźle to zakręcone..
Odnośnie smsów
To były telefony do rodziców od ekipy która wybrała się do jaskiń po narkotyki Eryka.
Mikkel nie mógł wrócić z powrotem do 2019, bo w takim wypadku Jonas by nie istniał.
Zaznaczmy, o którym świecie mówimy :) bo coś mi się świta, że w tym sezonie co nadchodzi, będziemy świadkiem równoległych światów i jak dla mnie teoria, że gdyby wrócił, to by nie istniał Jonas - już taka oczywista nie jest :) Załóżmy, że wróci i Jonas tez będzie istniał - mogłabym litry kawy pic i rozkminiać, czy to jest możliwe :) przy założeniu, że coś może być lub nie w oparciu o teorie prawdopodobieństwa...
No z tego, co powiedziała Claudia, to ten drugi świat jest właśnie bez Jonasa, więc możliwe, że to właśnie jest ten świat z wersją kiedy Mikkel wraca, albo kiedy Mikkela w ogóle nie ma. Zobaczymy
Zobaczymy... martwię się jednak tym, że pozapominałam dużo faktów :( drugi raz obejrzeć wszystkie odcinki może się odważę :) najlepiej ma ktoś, kto dopiero zabiera się za ten serial, na świerzaka obejrzeć wszystko będzie mógł!
Zgadzam się, niesamowicie piękny serial, wspaniała fabuła, bohaterowie, klimat - i nawet ten niemiecki!! No nie da się oglądać bez niego! Moje odkrycie roku 2017, czekam na drugi sezon.
Dla mnie obok Twin Peaks, to po prostu objawienie. Też nie mogę się doczekać kontynuacji, mam nadzieję, że będzie równie dobra. Teraz twórcy serial, czyli Jantjen Friese i Baran bo Odar poradzili sobie znakomicie, a też mieli mało czasu, więc liczę, że z drugim sezonem będzie tak samo.
Tymczasem zostało to, co tygryski lubią najbardziej, czyli wszelakie analizy i rozkminy:D
Tu jest jedna:
https://www.youtube.com/watch?v=-rTRJKfncV4
Ale będzie ich zapewne wiele, wiele więcej:D
pierwszy raz dałem ocenę 10 na FW a nie lubię europejskiego kina
to po prostu... nie mam słów, zamurowało mnie
pokłon przed osobą która wymyśliła tę historię
No niestety nie mogę się zgodzić. Piękne zdjęcia, rewelacyjny casting, super małomiasteczkowy klimat ale...
- bohaterowie połknęli kija od szczotki, przez 10 odcinków mimo sytuacji mocno kuriozalnych naliczyłem aż trzy żarty
- dialogi miejscami mocno drętwe, zwłaszcza młodzież jakieś takie banały gada, chociaż może w tym miejscu się czepiam
- muzyka i dźwięk - dużo osób chwali, dla mnie muza jest niezła zwłaszcza piosenki, ale efekty dźwiękowe są przesadzone. Za każdym razem jak pokazują tę jaskinię, zaraz idzie - ŁUP z głośników. Za często jest budowana atmosfera grozy, przez co nie ma efektu kulminacji przy kluczowych scenach. To samo tyczy się montażu i tych sekundowych czarnych plansz. To jest ok., ale po prostu za często.
- najważniejsza rzecz - sposób budowanie narracji mi nie odpowiada. Autorzy stosują proste triki, tak aby manipulować widzem. Niby odkrywamy zagadkę, ale nie mamy na to szans bo jest cięcie, bo ktoś coś ukrywa. To jest trochę jak w Lostach. Autorzy bawią się z widzem, specjalnie sugerując coś, a potem zmieniając. Trudno mi to wyjaśnić, ale np w StrangerTh, poznajemy historię z głównymi bohaterami, wiemy tyle, ile oni wiedzą. Tutaj bohaterowie skrywają tajemnicę przed widzem, nagle pojawią się znikąd nowe postacie, o których nic nie wiemy i dlatego są tacy "tajemniczy", wszystko fajnie, ale to są tanie sztuczki i jest ich po prostu za dużo.
- brak końca serii. Tu się rozczarowałem, bo mam wrażenie, że przy takiej fabule serial ten może mieć 10 serii, a na końcu okaże się, że Jonas po lekach wszystko sobie wyśnił
- drobne niekonsekwencje - Kiedy Jonas jest pierwszy raz w 86 r. widzi się z nieznajomym, ale nie probuje dociec kim on jest, tak samo zresztą na cmentarzu. Zachowanie Ulricha względem młodego Heigla jest zaskoczeniem, ale jednak trochę naciąganym. W sumie nie miał dowodów że to Heigl porywal dzieci, i jakoś nie pasuje mi jego zachowanie do jego charakteru jako dorosłego człowieka. Wiem, że był mocno wkurzony, ale jednak to było dziecko, a on był policjantem, który tropił morderców dzieci.
- i na koniec LAS - ten las to chyba jest park co ma pół hektara, bo ludzie cały czas się przypadkowo spotykają i podglądają się. Niesamowite, człowiek chce coś ukryć w lesie i nie może być pewny, że ktoś nie filuje zza krzaka:)
Generalnie nie jest źle - tak na 6,5 gwiazdki
Absolutnie sie z Tobą zgadzam, dodam że cała historia jest niezła, ale zgrzytała mi nachalność motywów, tj. Marta grająca Ariadne i Jonas idący po czerwonym sznurku, taka chamska sugestywność która ma być subtelna ale jest jak walenie łopata po głowie. Dialogi tez dla mnie były drętwe, nieudane i wymuszone, usilnie „intelektualne”.